Fear Of Music
Talking HeadsPo pierwszym przesłuchaniu nie byłam zachwycona, ale posłuchałam drugi raz, czytając teksty i okazało się, że jednak mi się podoba! Muszę się bliżej zapoznać z Davidem Byrne.
Po pierwszym przesłuchaniu nie byłam zachwycona, ale posłuchałam drugi raz, czytając teksty i okazało się, że jednak mi się podoba! Muszę się bliżej zapoznać z Davidem Byrne.
Słuchałam już wcześniej, znałam też i lubiłam wszystkie piosenki osobno, ale teraz zagłębiłam się w całość i poczytałam więcej o perypetiach wokół powstawania albumu. Jak to nie implodowalo - nie wiem. Ale wyszło im naprawdę coś świetnego. Autostrada hitów. Wszystkie piosenki są tak dobre, że żadnej się nie przeskakuje. Szkoda, że "Silver Springs" nie znalazło się na oryginalnym wydaniu, bo to naprawdę mocny utwór. "Gold Dust Woman" mi jakoś dobrze weszło tym razem. Eh, chciałabym umieć pisać o muzyce.
Całkiem solidny album. Podobały mi się teksty. Bez zmian, ulubiony utwór to "Witch Hunt"
Ile można przeżyć w tym wieku, Jezu. Przyjemnie się słuchało, ale wątpię żebym wracała do niej w przyszłości.
Jakoś sprawiła mi dużą przyjemność. Dawno nie słuchałam niczego z początków lat 70. i oh, jak dobrze było wrócić w te czasy. I chyba trzeba zostać na dłużej.
Dałabym 3.5, ale niech będzie 4. Smutno mi. "The Queen and The Soldier" najlepsza.
Nie umiem tego wytłumaczyć, ale jest w tej płycie coś takiego... urzekającego? Prawdziwego? Rozpaczliwego? Nie wiem, naprawdę. Ale wypuszcza ona macki, które włażą pod skórę i ruszają coś w środku. Za każdym razem, gdy jej słucham. Thursday Child, huh?
Ach, no lubię tę płytę, chociaż - jak tak posłuchać - wszystko brzmi tak samo xD Nie jest to też najwybitniejsze dzieło pod względem tekstów, ale co z tego! Nie taka jego rola. Tytułowy utwór wywołuje we mnie ten okropny typ nostalgii - tęsknotę za czasami, w których mnie nawet nie było na świecie. Dość beznadziejne uczucie, ale całkiem mile widziane, kiedy nie czuje się nic. Ot, taka odskocznia od bycia wydmuszką. Heh. Miałam dać 4, ale what the hell. Am I gettin' it? (No.) Yes, Armageddon it!
O rany. Nie mam zasadniczo nic przeciwko muzyce elektronicznej, ale jakoś okrutnie tłukła mi się ta płyta po mózgu, jak piłka kauczukowa. Relaks? Nie sądzę. A że słuchałam w robocie i akurat strasznie chciało mi się spać, to robiło mi się tylko gorzej.
W ogóle nie brzmiał jak album z '69.
W końcu posłuchałam całej i kurde, może to nie jest 5/5, ale zapisałam dużo piosenek + to moje klimaty + 80s, więc heh. Gdybym się urodziła jeszcze raz, to grałabym na basie. Nadal mogę, ale już nic z tego nie będzie.
O, Cepeliny, moje ulubiene! Świetna płyta. Są takie zespoły, które eksperymentują z różnymi brzmieniami, gatunkami i stylami i wychodzi im to wyśmienicie, bo po prostu są świetnym muzykami. "That's the Way", uwielbiam.