Nov 13 2024
View Album
Revolver
Beatles
Ok... zaskakujące. Nie znałem Beatlesów, jak się okazuje (może kojarzyłem głównie wczesne kawałki...?). Zupełnie rozmija się z moim wyobrażeniem, nie spodziewałem się takiej dynamiki, różnorodności, mieszanki stylów.
Momentami brzmią wręcz współcześnie.
Okazuje się, że wiele późniejszych "eksperymentów" muzycznych to bootlegi kawałków z Revolvera. Nieźle. Najbardziej zaskoczony byłem chyba na koniec, "Tomorrow Never Knows" - taki banger w '66...
Kwas rządzi!
4
Nov 14 2024
View Album
Wish You Were Here
Pink Floyd
Świetna muzyczna podróż. Żałuję, że mam chujowe słuchawki, chętnie odsłucham ponownie w lepszych warunkach.
Płyta moim zdaniem mocna nie tylko muzycznie, ale też tekstowo. Pierwsza część "Shine On You Crazy Diamond" to dla mnie absolutny sztos (5/5), potem nie czułem już aż takiego zachwytu, ale dalej solid. Mocne 4 i czekam na inne płyty Floydów.
4
Nov 15 2024
View Album
Heroes
David Bowie
Ciekawa płyta, chociaż nie zwaliła mnie niczym konkretnym z nóg. Na pewno nabiera dodatkowych walorów przy znajomości kontekstu jej powstawania. Muzycznie ciekawa - nawet ciekawsza niż wokalnie, choć myślałem, że to charakterystyczny wokal Bowiego będzie głównym atutem. "Heroes" to faktycznie bardzo dobry kawałek, innym, który przykuł moją szczególną uwagę, był "Moss Garden". Tekstowo całkiem nieźle, zwłaszcza jak na to, że podobno teksty były wymyślane w studiu do istniejącej już linii muzycznej ^^
Bowiego znam głównie z kilku szlagierów i chciałbym na pewno poznać więcej - Heroes dało mi obietnicę, że warto, ale może nie jest to najprzystępniejszy entry point (?).
3,5/5
4
Nov 16 2024
View Album
Layla And Other Assorted Love Songs
Derek & The Dominos
W porządku. Utalentowany, młody Clapton, jeszcze nie wojujący ze szczepionkami. Słuchało się dobrze, chociaż momentami miałem przesyt, za wiele podobnego. Teksty o życiu i miłości, czasem o banalnych prawdach - to nic złego ofc., ale żaden mnie nie urzekł, żaden banał sie został dla mnie ubrany w ciekawe słowa, dające świeżą perspektywę.
Może nie przepadam za tego typu rockującym bluesem, może coś przegapiłem, ale zachwycony po przesłuchaniu nie jestem. Szczególnie rozczarowany też nie... Było OK.
PS wolę nowszą aranżację "Layli" przez Claptona solo, ale może to kwestia efektu stałej ekspozycji, bo to ona głównie leci w radiach... na pewno riff w tej oryginalnej jest cool, trzeba przyznać.
2,5/5
3
Nov 17 2024
View Album
At San Quentin
Johnny Cash
Casha znałem do tej pory tylko z imienia i nazwiska - wiedziałem, że był taki artysta, that's it. Nie wiedziałem nawet, jakiej muzyki do końca się spodziewać. Country... huh!
Nie wiem, na ile to efekt koncertowej wersji, ale damn, świetnie mi się tego słuchało. Strasznie się wciągnąłem w opowiadane w piosenkach historie i to, co pomiędzy. Chociaż potem przeczytałem, że Cash sporo wymyślal i nie był wcale takim outlawem, to uwierzyłem mu - widocznie rzesze fanów w jego czasach też, jego twórczość rezonowała. Przewrotne jest to, że imo dziś mógłby trafić bardziej do czarnych i mniejszości swoim przekazem... znak czasów, I guess.
Świetnie mi się słuchało, "San Quentin" i "A boy named Sue" chyba favs. Kawał historii, w której nie uczestniczyłem i nie jest moja - ale mogę dzięki Cashowi nieco lepiej się wczuć i zrozumieć. Nice!
4
Nov 18 2024
View Album
Yoshimi Battles The Pink Robots
The Flaming Lips
3,5/5
Pierwsze 4 kawałki dla mnie sztos, środek okeej, końcowe 3 znów lepiej. Muzycznie całość mi się podoba, teskstowo raz lepiej, raz gorzej, ale chyba najbardziej się rozczarowałem tym, że oczekiwałem spójności... bo 3 pierwsze kawałki obiecują jakiś storytelling powiązany z tytułem albumu, a potem jest już imo random lyrics compilation :( Ale na pewno warto było posłuchać!
4
Nov 19 2024
View Album
Urban Hymns
The Verve
Ehhh... BitterSweet Symphony to chyba jedna z ważniejszych piosenek w moim życiu - miała na mnie duży wpływ w nastolectwie, do dziś uważam, że jest bardzo dobra i super catchy - ma dobry tekst, jest ciekawie skomponowana, no i ofc doskonale używa klasycznego motywu jako przewodniego. (kurwa, brzmie jak krytyk z Filmweba, nie chciałem xD ).
Urban Hymns to dla mnie spore rozczarowanie - mam wrażenie, że poszli w ilość i zupełnie nie dali rady z jakością. Nie potrafię za bardzo odróżnić od siebie większości piosenek po przesłuchaniu. Nie kupuję większości tekstów, do tego osobiście irytuje mnie fakt, że większość z nich (mam przynajmniej takie wrażenie po przesłuchaniu) opiera się na powtarzaniu w kołko dwóch wersów, jakby były one przejawem geniuszu (a imho zupełnie nie są). Trąci bufoniadą.
Z kawałków, które mi zapadły jeszcze w pamięć, mogę wyróżnić "Drugs don't work" i chyba "Lucky man", przynajmniej złapałem się na tym, że sobie je śpiewam (szczególnie drugs siadło). Nie wiem. może po wielokrotnym przesłuchaniu płyta zyskuje, ale po jednym jestem underwhelmed.
2
Nov 20 2024
View Album
The Velvet Underground
The Velvet Underground
Alright... to było dobre. 1969... shit, aż ciężko uwierzyć. Miałem wrażenie, że słucham czegoś istotnego, przełomowego w swoich czasach. I dziś też to się broni. Przesłuchałem dwa razy i odbiór za drugim lepszy - nie byłem pewien części utworów, ale za drugim razem siadły, zobaczyłem, że mają sens. Kompozycja płyty ma sens. Teksty są dobre, emocjonalne, liryczne, ale nie cringe'owe. Doceniam eksperymenty typu "the murder mystery" - nie jest to najprzyjemniejszy utwór do przesłuchania, ale o dziwo to nie jest tak, że mi się nie podoba, zwłaszcza fragmentami. Nie mam wyraźnego faworyta wśród piosenek, nic też nie jest imo wyraźnie słabsze.
Damn... ja tu słyszę Roxy Music, Myslovitz... pewnie wiele innych, ale to pierwsze, co mi przychodzi do głowy. Ciekawa lekcja i doświadczenie.
4
Nov 21 2024
View Album
2112
Rush
Solidna rockowa płyta, lekko nerdowy klimat. Ciekawy pomysł na całość, inspiracja sci-fi, storytelling, utwory w utworach. Niezłe teksty. Brzmi na klasyk, ale przez to, jak bardzo przeorane zostały podobne motywy muzyczne przez blisko kolejnych 50 lat, nie umiem chyba do końca docenić, zachwycić się innowacyjnością. Dobrze się słuchało całości, naprawdę solidne 3.
3
Nov 22 2024
View Album
21
Adele
Nie no... to było dobre. Adele to niespecjalnie mój klimat (too mellow), znałem oczywiście szlagiery z płyty, ale w kontekście całości jakoś udało mi się ich posłuchać "na świeżo".
Ta dziewczyna ma głos, oj ma, to po pierwsze. Jej głos + chórki, to jak słuchanie pierwszorzędnego gospelu bez boskiego pierwiastka. A ja gospel lubię. Po drugie, szczerość. Szanuję to, może nie umiem utożsamić się do końca z tekstami, ale je kupuję, mają wiarygodny ładunek emocjonalny. Ona to pisała, jak miała 21 lat... Imo pretty nice, dobrze oddaje rozterki tego wieku.
Kawał świetnego popu, Michael Bolton meets Whitney Houston. You go gurl
4
Nov 23 2024
View Album
Songs For Swingin' Lovers!
Frank Sinatra
Nie mogę być tu obiektywny, bo mam słabość do Sinatry :d
Czy znałem całą płytę? Nie.
Czy zmieniła moje życie, usłyszałem coś wyjątkowego, któryś z utworów zdecydowanie się wybijał? Nie.
Czy teksty są wybitne? Raczej nie, chociaż są chwytliwe i zapadające w pamięć.
Czy Frank zadawał się z sycylijska mafią? Najprawdopodobniej tak.
Czy kazał kelnerom dla zabawy okładać się nawzajem po mordach? Być może.
Czy mimo wszystko dobrze mi się słuchało? Bardzo! Do szczęścia brakowało mi tylko gramofonu i kominka, bo jazz/swing/classic pop kojarzy mi się głównie z domowym ciepełkiem :3
Mega wokal, przemiła dla ucha aranżacja - aż chce się wziąć w objęcia swoją ukochaną (albo synka :> ) i po prostu dać się ponieść tańcu.
KlasyG przez duże G
(3,5 / 4 )
4
Nov 24 2024
View Album
Roger the Engineer
The Yardbirds
Ok... jak tak dalej pójdzie, zaraz się okaże, że po 1966 nie wymyślono już w muzyce niczego nowego xD
I loved it. Każdy utwór był inny, każdy coś wnosił. Dobre teksty, świetna muzyka i wykonanie. Kawałki podobały mi się już wersji mono, stereo jeszcze spotęgowało wrażenia.
Krótkie notki z różnych piosenek:
"Over Under Sideways Down" - country + niezidentyfikowane, kobzopodobne instrumenty (?!)
"Lost woman" - fajna jazzowa linia
"I can't make your way" - jowialna harmonijka i tłusty, gitarowy riff
"Hot house of Omagararshid" - ajajaaaa
"Jeff's Boogie" - faktycznie boogie, lel
"Turn into Earth" - w stereo robią robotę ścieżki głosowe <3
Dodatkowe uznanie za zajebistą okładkę z Rogerem the Engineerem, epic.
PS Nienaćpany muzyk to pizda nie artysta.
4,5/5 ---- do 5/5 brakuje pierwiastka "OMFG I pissed my pants and it's changed my whole life"
5
Nov 25 2024
View Album
Beauty And The Beat
The Go-Go's
Not bad!
Muzyka i teksty niezbyt wyrafinowane, ale catchy, dobrze mi się słuchało, spoko poprock wpadający w new wave. Fav energy boosters:
Lust for Love
This town
You can't walk in your sleep
Skidmarks on my heart
Playful & glamorous, rozumiem, czemu dziewczyny odniosły sukces w swoim czasie :>
Pop też trza umić robić, a przez te oczy zielone Belindy Carlisle nieco oszalałem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
3
Nov 26 2024
View Album
Pink Moon
Nick Drake
Ogromne zaskoczenie. Nie spodziewałem się, że wciągnę się w "plumkanie na gitarze", a jednak.
Jest w Nicku Drake'u coś hipnotyzującego - może to kwestia głosu? Może nietypowego "stroju" gitarowego? Albo tekstów, wyjątkowo (moim zdaniem) przenikliwych jak na minimalistyczną formę?
Właściwie łatwiej mi napisać tytuły kawałków, które podobały mi się TROCHĘ MNIEJ od reszty (mam tu na myśli przyjemność ze słuchania):
Things behind the sun
Know
Harvest Breed
From the morning
Słuchając album miałem wrażenie, jakby był próbą oswojenia się ze smutkiem, ale też zaakceptowaniem życiowego minimalizmu, przepełnionego raczej zadumą niż ekscytacją (mid is a new high).
Jest tu trochę goryczy (jak np. w Parasite), jednak "From the morning" na zakończenie daje imo jasną wskazówkę, że Nick nie chce się tu użalać nad sobą, a coś sobie przepracowuje, szuka. Towarzyszymy mu jakby we fragmencie jego osobistej drogi.
Drake zaskakująco umiejętnie pokazuje na Pink Moon, co mu w duszy gra, daje nam szansę wejść w jego buty, poczuć jego emocje... które tak naprawdę okazują się momentami być oddly familiar, choć żyjemy w zupełnie innych czasach (przynajniej miałem takie wrażenie).
Thx Nick for a free ride.
4,5/5
5
Nov 27 2024
View Album
Welcome To The Pleasuredome
Frankie Goes To Hollywood
"pretentious rubbish for which we're rewarded with almost illicit ecstasy ... Frankie makes gullibility fashionable." --- ten cytat z recenzji Carole Linfield chyba najlepiej dla mnie podsumowuje ten album XD
Momentami zabawny, odważny, dość różnorodny w swej prostocie. Baaaardzo pretensjonalny (w kilku tekstach nie rzuca się to aż tak w oczy, za to niektóre są szczerze zabawne w swej ordynarności, tu im się udało XD ).
Nie jest to w żadnej mierze górnolotna sztuka, ale miałem fun ze słuchania, a mega cheesy tekst "Power of love" leci mi ciągle w głowie i nie jest to póki co męczące (idealna piosenka na wolny taniec w podstawówce).
Good effort boys, I think I'm ready to relax ^^
3
Nov 28 2024
View Album
Tigermilk
Belle & Sebastian
Podobało mi się. Śpiewane historie z ciekawą aranżacją muzyczną. Faktycznie czuć czasem inspiracje klasykami jak Nick Drake (nawet wokalnie, jak w "You're just a baby"). Bardzo dobrze imo sprawdziło się "przelamanie" w postaci "Electronic Renaissance".
Imo po kilkukrotnym przesłuchaniu płyta zyskałaby dla mnie więcej, ale trzeba iść dalej :D
It was fiiiiine.
3,4 / 5
3
Nov 29 2024
View Album
New Gold Dream (81/82/83/84)
Simple Minds
Ok, od zera do (prawie) bohatera. New Gold Dream to imo jednak dobra płyta.
Przede wszystkim przemówiła do mnie muzycznie, potrafi wprowadzić w trans, bujać (efekt podbija faktycznie pasujący do tego nieźle wokal). Niemniej jest dość powtarzalna i zastanawiam się, czy i jak szybko by mi się nie znudziła (okaże się ??). Pomogło mi też, o dziwo, olanie zupełnie tekstów i docenianie jedynie słów w kontekście fajnego brzmienia w rytmie.
Top tracks:
Someone somewhere (in summertime)
Glittering prize
Hunter and the hunted
4
Nov 30 2024
View Album
Dusty In Memphis
Dusty Springfield
Hmm... mam problem z tą oceną, bo MNIE NIE BUJA. Co nie znaczy, że uważam Dusty Springfield za złą artystkę.
IMO można ją uznać za brytyjski odpowiednik Anny German, ew. bardziej współczesnej Edyty Geppert. Jestem tbh zdziwiony, że brytyjski - jakoś z góry zakładałem, że to amerykańska wokalistka ("Dusty", tytuł płyty, gospelowe klimaty, itp.), może trochę się na taką stylizowała, ale z tego co czytałem, odniosła sukces głównie w UK. Czy Anna German i Edyta Geppert to kiepskie artystki? Nie, zupełnie nie. Ta druga to nawet ulubiona piosenkarka mojego 70-letniego ojczyma. No właśnie... wydaje mi się, że to może być znak czasów, albo mój personalny odbiór, bo to dla mnie taki boomer vibe.
Piosenki były przyjemne, kilka nawet przykuło moją uwagę. Na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje utwór "Son of a preacherman", który wydaje się być ponadczasowy.
Imo dobre, szanuję, ale nie doceniam.
3-/3
3
Dec 01 2024
View Album
The Band
The Band
Znów mam poczucie, że dobry zespół, ktorego nie potrafię do końca docenić.
Ciekawie opowiedziane historie (znów - nie moje, ale mozna wejść w czyjeś buty), w porządku głos i nutka country-rockowa. Brzmi na klasyk, ale... nie do końca mój klimat. Mam wrażenie, że przez lata powstało już tyle wariantów podobnej muzyki, że dziś ciężko, by zrobiła wrażenie
Dobrze znać, ale nie wrócę - no chyba że gdzieś na wycieczce po USA, przy ognisku, rzewnie odśpiewamy coś wspólnie z lokalnymi białasami, wtedy sztosss.
Favs:
Across the Great Divide
The Night They Drove Old Dixie Down
When You Awake
3
Dec 02 2024
View Album
Sticky Fingers
The Rolling Stones
Obawiałem się tej Stonesów, ale o dziwo ta płyta siadła (przy drugim przesłuchaniu). Przyjemnie mi się słuchało, podobał mi się wokal Jaggera i dłuższe wstawki instrumentalne w utworach. Jest jakaś różnorodność, od rzewnych ballad do "ostrzejszych" rockowych nutek. Złapałem się na tym, że mimowolnie podryguję, daję się wciągnąć.
Płyta mimo to niczym szczególnie mnie nie zachwyciła. Po prostu, fajna.
3,5/5
4
Dec 03 2024
View Album
Low
David Bowie
Kurde... I hate it, ale nie potrafię pokochać tej płyty. Frustrujące, bo w teorii powinna mi się podobać, przemawiać do mojego gustu. Jest naprawdę ciekawa, różnorodna, śmiała, eksperymentalna. Słyszę to, ale z jakiegoś powodu nie umiem docenić. Słuchałem 3 razy, it's time to move on, może to nie czas dla tej płyty. Póki co czuję, że ciężko mi będzie do niej wrócić, nie mam konkretnego punktu zaczepienia. Słuchało mi się dobrze, ale trudno było mi tu odnaleźć coś dla siebie, coś co by mnie poruszyło. Nie umiem tego lepiej opisać
3
Dec 04 2024
View Album
She's So Unusual
Cyndi Lauper
Mocne 4. Różnorodne kawałki, dobre teksty, w ogóle sporo zabawy tekstem i formą. Udało się Lauper pod przykrywką muzyki rozrywkowej przemycić wiele własnej osobowości i przemyśleń nt. roli kobiety w społeczeństwie - wyobrażam sobie, że płyta mogła być bardzo ważna dla kobiet w czasach, kiedy wychodziła, dodawać im pewności siebie, "emancypować". Normalizowała przy okazji takie elementarne (raczej) dziś kwestie, jak prawo kobiet do odpierdalania i frywolnej zabawy, masturbacji itp. itd.
Charakterystyczny głos, muzyka wpadająca w ucho. Na pewno kawał historii i ważna płyta, nie tylko z kobiecego punktu widzenia :)
4
Dec 05 2024
View Album
The Nightfly
Donald Fagen
CITY MUSIC XD
Baaardzo dobrze mi się tego słucha, mega przyjemny soul. Jak mnie ktoś teraz spyta, żebym puścił "jakąś przyjemną muzykę", nie będę miał wątpliwości, żeby grać Donalda.
Da się tego nie lubić w ogóle? Imo trzeba być psychopatą XD <modli się, by nie zobaczyć samych 1 i 2 zaraz>. PRZYJEMNE, kosmitom też bym zagrał jako przykład "human music".
SILNE 4
4
Dec 06 2024
View Album
The Rolling Stones
The Rolling Stones
Kurde no, spoko jest ten album, chyba jednak lubię Stonesów :-> Ma pazur, dobrze mi się go słucha, po prostu. Teksty nie są szczególnie ambitne, ale też nie mają być. Są smart, zapadają w pamięć i nie dziwi mnie, że wiele z nich stało się klasykami (wyobrażam sobie, że dobrze się je odśpiewuje tłumem na konertach). Chłopaki ewidentnie inspirują się U.S.A od samego początku, jest Rock & Roll, jest vibe country, ogólnie mocny 'murican vibe. Mam wrażenie, że dobrze bym się bawił na koncercie Stonesów, kupuję ich energię i lubię wokal Jaggera.
Słabsze 4, ale 4.
4
Dec 07 2024
View Album
Ágætis Byrjun
Sigur Rós
OH. MY. FUCKING. GOD. To jest dla mnie zdecydowanie najlepszy album wylosowamy na tej liście i jeden z najlepszych, jakie słyszałem w życiu. To jest jak dotyk Boga, w którego przecież nie wierzę.
Całość to dla mnie muzyczna i emocjonalna podróż, jakiej nie spodziewałem się doświadczyć, a której doświadczam przy każdym kolejnym przesłuchaniu. Odczuwan przy słuchaniu czyste wzruszenie, serio, łzy same cisną się do oczu. Coś pięknego, niesamowitego, trudnego do zdefiniowania.
Muzyczna perfekcja, wyprawa do sedna człowieczeństwa, odnalezienie ludzkiej duszy. Nie rozumiem przy tym w sumie SŁOWA, a w niczym mi to nie przeszkadza... tak jakbym rozumiał mimo wszystko, czuł, o co chodzi (?!). Pomyślałem sobie, cholera, nauczę się islandzkiego, poczuję lepiej... tylko że płyta okazuje się być napisana w fikcyjnym JĘZYKU NADZIEI, jakby islandzki nie był dostatecznie tajemniczy i melodyjny :O
Coś pięknego, czegoś takiego szukałem od początku przygody z 1001 albumów i życzę sobie, żeby znaleźć jeszcze coś choćby zbliżonego. Szok po prostu, kocham ten album całym sercem.
6/5
5
Dec 08 2024
View Album
Veckatimest
Grizzly Bear
Całkiem spoko. Daję 4, ale tak jak z płytą the Flaming Lips, to takie 3,5.
Raczej spokojna całość i kojący wokal, dzieje się niekiedy ciekawie jeśli chodzi o warstwę muzyczną.
Top kawałki: "Cheerleader", "Ready, able", zostają w głowie
Najsłabszy dla mnie pierwszy utwór i imo oderwany stylistycznie od reszty płyty, dziwny, mylący wstęp.
4
Dec 09 2024
View Album
The Libertines
The Libertines
Well... nie jest to najgorsze, ale hm, wymaga raczej bycia fanem indie, a ja osobiście nie przepadam... Arcydzieło to też raczej nie jest... na plus personalne wtręty, chociaż teksty raczej nie najwyższych lotów. Muzyka prosta, chociaż zdarzało im się z zaskoczenia dodać nieoczywiste linie - a tak to punkowe "jedno kopyto" na perce.
Mi się to kojarzy z takim zespołem, który słucha twoja koleżanka-punkówo/altnernatywka, która ci się podoba. W pokoju ma plakat the Libertines, puszcza ci ich album i przyznajesz, że faktycznie, SPOKO, chociaż tak naprawdę cię nie obchodzi i myślisz tylko o jej poopie. Ona była na koncercie, fajnie się pogowało, szalone chłopaki, ale tak naprawdę słucha, bo wokalista jej się podoba i wgl są strasznie cool.
W liceum powiedziałbym, że "są spoko", ale raczej nie zostaliby mi w pamięci. Dziś tym bardziej nie umiem docenić. Co ciekawe, to nagradzany i doceniany zespół, zwłaszcza w UK, ale może trzeba żyć tam wtedy w czasach indie/post-punk, żeby złapać vibe.
2,4/5
2
Dec 10 2024
View Album
Ten
Pearl Jam
IMO dobry album, podejmujący ciekawe tematy, momentami autobiograficzne, ale głównie społeczne. Najmocniejszą stroną jest Vedder i jego głos, ładunek emocjonalny, który za nim stoi (gdyby nie to, moim zdaniem przepadliby marnie w zestawieniu z takim Dirt).
Przewrotny jest prawdzuwy sens "Alive" vs to, w jakim kontekście jest śpiewany i pamiętany... przejmujący utwór i chyba najbardziej autobiograficzny. Dobrze dobierali single z tej płyty - "Even flow" uwielbiam, Jeremy też solidny. Tutaj wokal i w dalszej kolejności geneza tekstów robią głownie tę płytę, muzyka to dla mnie po prostu solidnie zrobione tło.
4
Dec 11 2024
View Album
Endtroducing.....
DJ Shadow
Hmmm... jest mi smutno, że nie mogę dać więcej, bo bardzo chciałem. MEGA dobry początek, ale kurde, ok. 75% płyty nie tylko nie wywołuje u mnie efektu wow, ale trochę mnie nuży... Słuchałem całości 3 razy ze sporymi przerwami pomiędzy i ciągle ten sam wniosek.
Dlaczego CHCIAŁEM? Bo imo to perełka na tej liście, coś świeżego i innego, no i sample potrafią być zajebiste i dosłownie robić niejeden kawałek. Do tego jak wspomniałem przywitał mnie BARDZO dobry początek. Idk, może doceniłbym bardziej resztę w pakiecie z tekstami (?). Jest OK jako całość, ale spory niedosyt.
3
Dec 12 2024
View Album
Imagine
John Lennon
Dla mnie zdecydowany downgrade w porównaniu do Revolvera. Album dla mnie nierówny, nie do końca mnie zaangażował. Sporo "plumkania" niczym w country (wrażenie potęguje harmonijka), za którym nie przepadam. Mocny start Imagine (chociaż kuuuuurde, mam tak przeoraną tę piosenkę, że tylko została pamięć o tym, że ją lubię, na uczucie nie umiem się już zdobyć niestety XD). Crippled inside spoko, witty, ale, chociaż nie jakoś szczególnie zachwycające (swoją drogą, nie mogę oprzeć się wrażeniu że Crippled i It's so hard so meeeega rollingstonowe, ale hm, słabiej...?).
Nie będę raczej szedł po każdym utworze, ale średnio ogólnie kupuję teksty - wydają mi się pisane na siłę, momentami jakby aspirują do wnikliwości, której im brakuje. Mam też wrażenie, że są tak szczere jak skrucha Lennona po napierdalaniu swojej kobiety :>
Favs: nie jakoś top, ale imo na uwagę zasługują "How do you sleep at night?" i "I don't wanna be a soldier mama" - ten ostatni jest też imo ciekawszy muzycznie, chyba najciekawszy.
Specjalne wyróżnienie dla "Oh Yoko!" - dawno nie czułem takiego cringu słuchając piosenki, the cheesiest of all cheeses, taka o, pioseneczka-laureczka, ale śmierdzi mi komercyjną próbą stworzenia sweet love song na kilometr - BLEH.
:(
2,5/5
3
Dec 13 2024
View Album
Pictures At An Exhibition
Emerson, Lake & Palmer
Cool cool cool. Bardzo ciekawe progrockowe wykonanie Musorgskiego. 1971 rok, a czułem, jakbym słuchał czegoś świeżego - ale już mnie przestał dziwić fakt, że większość NOWOŚCI w muzyce pochodzi z lat 60 i 70 :P
Przyjemne dla ucha, momentami zaskakujące, wciągające. Bardzo miła niespodzianka na liście.
4
Dec 24 2024
View Album
The Fat Of The Land
The Prodigy
Jakoś na przełomie gimnazjum i liceum, pod koniec mojego pierwszego wyjazdu na Woodstock miałem w planie napierdalać z ziomkami pod sceną przy najwìekszej gwieździe tamtej edycji festiwalu - The Prodigy, jeszcze ze świętej pamięci panem "mam kolorowe rogi, skaczę po scenie i drę pizdę do mikrofonu", czy jak mu tam było [*].
Plany mogłem sobie wsadzić w dupę, bo wylądowałem w namiocie, wijący się w bólach, struty błotem z kąpieliska, nie mający nawet siły kazać stanowczo spierdalać jakiemuś randomowi lejącemu na moje schronienie (niepokojąco zresztą blisko mojej głowy).
Przesłuchanie tej płyty uświadomiło mi dwie rzeczy: że jednak niczego nie straciłem, a poza tym moja agonia była na 100% podbita przez napierdalającą muzykę Prodidżejów.
Nie jestem pewien, czy to się tak źle zestarzało, czy po prostu nigdy nie było dobre :S 2/5, bo jednak (1) to Brytyjczycy, (2) są jakąś ikoną swoich czasów, (3) udowodnili mi coś, co wydawało się niemożliwe - że można stworzyć elektroniczną napierdalankę, która jest tak nudna i powtarzalna, że można puścić ją spokojnie dziecku zamiast kołysanki.
PS w przeciwieństwie do koncertu the Libertines, na the Prodigy mógłbym pewnie wyrwać co najwyżej ostatni włos z glacy nafuranego fana SmoCk Moi Beeech Op
2
Dec 30 2024
View Album
Time (The Revelator)
Gillian Welch
O matko... co za męka. Zupełnie nie mój klimat, nie trafia do mnie taka muzyka. Pewnie dałbym radę przesłuchać kilka razy i coś z tego wyciągnąć, ale nie czuję potrzeby, nie chcę tracić czasu, który mogę poświęcić innym artystom i utworom... Nie trafia do mnie to plumkanie, nie moja estetyka, nie mój styl, nie wzrusza mnie to.
Nothing personal, Gillian ;_;
1